Różne odcienie węgla brunatnego – kopalnia dezinformuje

Informacja prasowa - 10 sierpnia, 2018
W oczekiwaniu na decyzję środowiskową w sprawie odkrywki Ościsłowo inwestor, PAK, rozesłał do mediów materiał zatytułowany “Różne odcienie węgla brunatnego”. Stwierdza w nim, że polityka górniczo-klimatyczna państwa powinna zmierzać do ułatwiania rozbudowy istniejących odkrywek i budowy nowych kopalń, co jest o tyle niedorzeczne, że nic nie zaszkodzi klimatowi bardziej niż dalsze spalanie węgla na obecną skalę. W materiale PAK porównuje polską i niemiecką politykę energetyczną na bazie węgla brunatnego, podając wiele nieścisłych informacji, a wiele innych pomijając.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu przesunęła co prawda spodziewaną na 6 sierpnia br. decyzję o kolejne dwa miesiące, ale z pewnością warto przyjrzeć się uważniej materiałom (dez)informacyjnym rozsyłanym przez kopalnię oraz absurdalnym wnioskom, do których prowadzi ta lektura.

ZE PAK KWB Konin skarży się na to, że w Polsce firma górnicza musi samotnie “walczyć” o swoją przyszłość, podczas gdy w Niemczech zagospodarowanie nowych złóż odbywa się na drodze konsensusu z różnymi grupami społecznymi. Zapomina jednak wspomnieć że niemieckie koncerny górnicze płacą mieszkańcom ogromne odszkodowania, a kiedy trzeba, to budują im nowe domy, pomagają w przenosinach, wysyłając transport do przewozu ruchomości, itp. Zaś polskie koncerny wysyłają do rolnika co najwyżej pozew sądowy albo komornika z policją, jeśli komuś nie spodobała się jedynie słuszna wycena gospodarstwa wykonana przez specjalistów z kopalni. Trudno więc mówić w polskim przypadku o jakiejkolwiek próbie dążenia do konsensusu ze strony kopalni.

W materiale opisuje się także przenoszenie w Niemczech całych miejscowości przeznaczonych pod kopalnie w nowe lokalizacje, ale trudno zrozumieć tutaj intencję autorów - czyżby PAK planował w Polsce wprowadzić takie praktyki i zamierzał ponosić ich koszty?

Innym przykładem wyższości (?) niemieckiej polityki surowcowej nad polską ma być to, że “niemieckiej polityce węglowej nie opierają się nawet obiekty sakralne” oraz “bez znaczenia stają się również wycinane w Niemczech prastare lasy sprzed 12 tysięcy lat". Oczywiście nie dowiemy się z tekstu, że podawana jako przykład “przepiękna XIX-wieczna katedra św. Lamberta” w Immerath była obiektem o niewielkiej wartości historycznej, naukowej i artystycznej, której nikt w Polsce nie wpisałby do rejestru zabytków (tak samo jak nie wpisałby do niego świątyni w Licheniu). Miała znaczenie wyłącznie sakralne. Nie dowiemy się również, że te lasy miały moze 12 tysięcy lat, ale przecież nie dlatego, że taki jest wiek drzew, tylko że od tego czasu tam rósł. Również w Polsce pod odkrywki wycina się lasy rosnące równie długo, tj. od ostatniego zlodowacenia, i też ich nic nie chroni, chyba że są objęte np. obszarem Natura 2000 czy rezerwatem przyrody. Ale to niewielkie niedopatrzenia, jeśli uważni czytelnicy dostrzegą, że materiał informacyjny nie odpowiada na znacznie ważniejsze pytanie: czy tego właśnie chcemy w Polsce? Czy chcemy, żeby w naszym kraju wyżej ceniono zyski koncernu węglowego niż nasze dziedzictwo przyrodnicze, historyczne czy sakralne? Czy PAK argumentuje, że tak właśnie powinno być, bo rzekomo tak się w innych krajach dzieje?

Wydaje się, że takie jest rozumowanie spółki, bo przywołując sprawę cmentarzyska kurhanowego odkrytego na terenie planowanej odkrywki Ościsłowo stwierdza, że w Niemczech takie znalezisko zostałoby przeniesione w inne miejsce, gdzie można by je pokazywać turystom. PAK musi autentycznie nie zdawać sobie sprawy z rangi tego zabytku - w żadnym kraju w Europie nikt nie przeniósłby cmentarzyska kurhanowego, którego wartość naukowa i historyczna jest porównywalna z niejednym średniowiecznym zamkiem lub katedrą. A nawet gdyby w innych krajach dochodziłoby do takich praktyk - to czy tego właśnie chcemy w Polsce? Czy należy rozumieć, że zwolennicy węgla brunatnego zgodziliby się też na przeniesienie deska po desce, cegła po cegle w inną lokalizację Biskupina czy Wawelu?

Na koniec tekstu kopalnia żali się, że w Polsce każdy pretekst zdaje się być dobry, aby nie dopuszczać do wydobycia węgla, chociaż Polska, w przeciwieństwie do Niemiec, nie znajduje się na etapie transformacji energetycznej, polegającej na odchodzeniu od węgla. W tym właśnie tkwi sedno sprawy. Skoro polscy górnicy i energetycy chcą wydobywać węgiel brunatny do końca świata i o jeden dzień dłużej i zależy im tylko na tym, żeby się od nich ludzie odczepili i nie przeszkadzali w prowadzeniu biznesu - to trudno się dziwić, że trwa walka na śmierć i życie. Bo to o być albo nie być nie tylko lokalnych mieszkańców, ale i przyszłych pokoleń Polaków tutaj chodzi.

Autorem komentarza jest dr hab. Leszek Pazderski, ekspert Greenpeace ds. polityki ekologicznej. Fundacja Greenpeace wchodzi w skład ogólnopolskiej koalicji Rozwój Tak - Odkrywki Nie.