Uran, wzbogacany izotopem 235, został natychmiast przeładowany
do wagonów kolejowych. Transport złożony z 30 wagonów wyruszył do
Czech w niedzielę wieczorem.
Cała akcja utrzymywana była w ścisłej tajemnicy do ostatniej
chwili. Port i okolica zostały dokładnie zabezpieczone przez
policję i SOK. Nieliczni dziennikarze i mieszkańcy, którzy
zainteresowali się podejrzanym pociągiem zostali usunięci z terenu.
Takie środki bezpieczeństwa podjęto najprawdopodobniej w celu
uniknięcia protestów organizacji ekologicznych, podobnych do tych
z roku 2001, kiedy to 40 aktywistów Greenpeace zablokowało port
w proteście przeciwko takim transportom.
Jesteśmy przeciwni energii nuklearnej i szczególnie
zaniepokojeni, że te transporty mają miejsce w naszym kraju, który
jest wolny od tego typu elektrowni. Narażanie Polaków na ryzyko
skażenia jest nieodpowiedzialne i bezcelowe. Szczególnie oburzający
jest fakt, że transportu dokonano potajemnie, nocą. Nawet
mieszkańcy Szczecina nie wiedzieli, co przejeżdża pod ich oknami. -
mówi Jacek Winiarski, rzecznik prasowy Greenpeace.
Dzisiejszy transport uranu nie był ani pierwszy ani ostatni.
Poprzedni miał miejsce pół roku temu. Przypuszczalnie można
spodziewać się następnych, gdyż mimo protestów ekologów
i mieszkańców Temelina oraz ok. 70 awarii, które miały tam miejsce,
elektrownia wciąż działa i przy swoich 312 prętach paliwowych,
potrzebuje do pracy 92 tony paliwa nuklearnego.
Czechy nie mają połączenia z morzem, a transport uranu drogą
lotniczą to ryzyko, którego nie podejmą nawet najwięksi zwolennicy
energii nuklearnej. Cóż zostaje? Ryzyko dla Polaków lub zamknięcie
elektrowni - dodaje Winiarski.