Dziś na szczycie klimatycznym COP24 Polska zaprezentowała deklarację leśną. Jest to dokument mglisty, a podkreślana w nim rola gospodarki leśnej i produkcji drzewnej oznacza, że deklaracja leśna może łatwo stać się deklaracją drwali. Aby chronić klimat musimy chronić lasy – to oczywiste i dobrze, że te słowa padają na szczycie klimatycznym, który odbywa się w Polsce – kraju, którego były minister środowiska dopuścił do dewastacji Puszczy Białowieskiej. To jednak jeszcze nie oznacza sukcesu.

Jeśli minister środowiska Henryk Kowalczyk chce być traktowany serio w kwestii lasów, musi zmienić podejście do zarządzania nimi i w zdecydowanie większym stopniu niż obecnie postawić na ochronę klimatu i różnorodności biologicznej. Ile warta jest ta deklaracja pokażą dopiero wynikające z niej działania. To one będą dowodem na rzeczywiste intencje polskiego Ministerstwa Środowiska.

Ponadto nie możemy pozwolić na to, by deklaracja leśna stała się dla państw uzależnionych od paliw kopalnych wymówką, by nie działać na rzecz ograniczenia emisji i odchodzenia od węgla. Na tym samym szczycie najwyżsi przedstawiciele polskich władz mówili dużo o tym, że Polska nie zrezygnuje z węgla. Polskie lasy pochłaniają jedynie 1/10 naszych emisji CO2 i – nawet przy mniej eksploatacyjnym podejściu i zwiększeniu ich powierzchni – nie będą w stanie pochłaniać wiele więcej. Lasy nie są alternatywą dla redukcji emisji ze spalania węgla, tylko jej uzupełnieniem. Prawdziwie ambitny, oczekiwany przez setki milionów ludzi na całym świecie, plan działań dla klimatu to decyzja o szybkim i sprawiedliwym odejściu od spalania paliw kopalnych, a nie mglista i mało konkretna deklaracja.