Niektóre miejsca Wrocławia zmieniły dziś nazwy – w mieście pojawiły się rzeka Odma, Wyspa Smogowa czy ulica Kopciuszki. Przypominają one o niebezpiecznym dla zdrowia smogu, który jest dużym problemem miasta. W 2016 r. przez 45 dni przekroczony był maksymalny dobowy poziom zanieczyszczeń powietrza, a przez 6 dni stężenie zanieczyszczeń sięgało krytycznie wysokich poziomów. Jednak mieszkańcy się o tym nie dowiedzieli, ponieważ w Polsce decyzją Ministerstwa Środowiska alarmy smogowe są ustalone na takim poziomie, że niemal nigdy się ich nie ogłasza.

Nazwy niektórych miejsc we Wrocławiu zmieniły się dziś w sposób zwracający uwagę na problem braku informacji o wysokich stężeniach smogu – rzeka Odma płynie wokół Wyspy Smogowej, autobusy odjeżdżają z przystanku Nowotwór, a zatrzymują się na ulicach Kopciuszki czy Pylińskiej. Problem zanieczyszczenia powietrza we Wrocławiu jest poważny. Zgodnie z prawem maksymalny dobowy poziom stężenia pyłu zawieszonego PM10 nie powinien przekraczać 50 μg/m3 przez więcej niż 35 dni w roku. Tymczasem w 2016 r. we Wrocławiu był przekroczony już przez 45 dni [1].

Co więcej, z danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska (GIOŚ) wynika, że przez 6 dni średniodobowe zanieczyszczenie powietrza pyłem zawieszonym PM10 przekraczało 100 μg/m3 – to poziom dwukrotnie wyższy niż dopuszczalny [1]. W takie dni mieszkańcy powinni być alarmowani o bezpośrednim zagrożeniu zdrowia. Jednak tak się nie dzieje, ponieważ w Polsce na skutek decyzji Ministerstwa Środowiska alarm smogowy ogłaszany jest dopiero przy trzykrotnie wyższym niż w innych krajach europejskich stężeniu pyłu zawieszonego PM10 (tj. 300 μg/m3). To powoduje, że osoby najbardziej narażone – kobiety w ciąży, małe dzieci, osoby starsze i przewlekle chore – nie wiedzą, kiedy powinny chronić się przed zagrożeniem. Tymczasem epizody smogowe to okresy szczególnie niebezpieczne dla zdrowia i życia ludzi – w dni o bardzo wysokim poziomie zanieczyszczenia powietrza o 6% rośnie liczba zgonów, a o 9% – udarów mózgu [2].

Jedna decyzja ministra Jana Szyszki mogłaby spowodować, że mielibyśmy realny dostęp do informacji o zagrożeniu, jakim jest smog i moglibyśmy się przed nim chronić. Wystarczyłoby obniżenie poziomu alarmowania do 100 μg/m3. Taka wartość obowiązuje obecnie np. w Czechach i na Węgrzech. Wiedząc o przekroczeniach, osoby z grup ryzyka mogłyby ograniczyć przebywanie na powietrzu i wietrzenie mieszkań.  Te proste czynności mogą mieć zasadniczy wpływ na zdrowie – mówi Małgorzata Podróżna, koordynatorka wrocławskiej grupy wolontariuszy Greenpeace.

15 listopada br. wiodące organizacje medyczne oraz Fundacja Greenpeace Polska zaapelowały do Ministra Środowiska o ułatwienie dostępu do informacji o niebezpiecznym dla zdrowia stężeniu smogu. We wspólnym stanowisku organizacje postulują obniżenie obowiązujących obecnie poziomów informowania i alarmowania o zanieczyszczeniu powietrza szkodliwym pyłem zawieszonym (PM10) do 100μg/m3. Wśród sygnatariuszy apelu znalazły się Polskie Towarzystwo Chorób Płuc, Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, Polskie Towarzystwo Neonatologiczne, Polskie Towarzystwo Neurologiczne, Polskie Towarzystwo Pediatryczne, Polska Liga Walki z Rakiem i Polska Federacja Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP [3].

Zdjęcia dostępne tutaj: Smog zmienia wrocławskie ulice

Przypisy:

[1] Por. http://powietrze.gios.gov.pl/pjp/archives (dane ze stacji Wrocław – Korzeniowskiego)

[2] Por. wyniki badań Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, http://healpolska.pl/wp-content/uploads/2016/11/161115-prezentacja-Aneta-Ciślak.pdf

[3] Por. informacja prasowa: http://www.greenpeace.org/poland/pl/wydarzenia/polska/Jedna-decyzja-Ministra-Srodowiska-moze-pomoc-chronic-zdrowie-lekarze-apeluja-o-lepsze-informowanie-o-smogu/