Komentarz Anny Ogniewskiej z Greenpeace
Po raz pierwszy w prawodawstwie UE uznano też znaczenie i rolę, jaką demokratycznie kontrolowane spółdzielnie energetyczne mogą odgrywać w procesie transformacji energetycznej. Wprowadzone zostały przepisy ułatwiające tworzenie własnych projektów w zakresie energii odnawialnej. Jest to bardzo ważne, ponieważ okazuje się, że projekty realizowane w ramach różnego typu kooperatyw i będące własnością społeczności lokalnych mogą wygenerować nawet osiem razy więcej wartości dodanej, niż instalacje znajdujące się w posiadaniu dużych, międzynarodowych firm. Dzieje się tak, gdyż obiekty zarządzane lokalnie częściej korzystają z usług okolicznych dostawców czy banków, angażując w realizację projektu również mieszkańców.
Oczywiście dużo będzie zależeć od sposobu wdrożenia tych przepisów w państwach członkowskich. Dwa lata temu obserwowaliśmy, jak w ramach prac nad nowelizacją ustawy o OZE wycofano możliwość objęcia najmniejszych producentów energii systemem taryf gwarantowanych i wprowadzono znacznie mniej korzystny system wsparcia dla prosumentów w Polsce. Doprowadziło to do sytuacji, w której prawdą jest, że mamy coraz więcej paneli słonecznych na naszych “biało-czerwonych dachach”, ale nadal są to ilości znacząco poniżej naszych możliwości, a inwestycje realizowane są głównie dzięki dofinansowaniu ze środków unijnych lub krajowych. Miejmy nadzieję, że te fundusze nie skończą się szybko i że kolejne nowelizacje polskiej ustawy o OZE zmienią system wsparcia w taki sposób, by rozwój energetyki obywatelskiej znacząco przyspieszył.
Zmiany w prawie dotyczące najmniejszych źródeł energii odnawialnej czy spółdzielni energetycznych mogą pozwolić na przyspieszenie transformacji energetycznej w UE oraz na rozwój energetyki obywatelskiej. Niestety, wynegocjowany w trakcie trialogów między Radą, Parlamentem a Komisją Europejską cel udziału energii ze źródeł odnawialnych – 32 proc. – jest dalej zdecydowanie zbyt mało ambitny. Wprawdzie w 2023 roku cel ten ma być zrewidowany, jednak już teraz wiadomo, że jest on zbyt niski, by realnie mógł wspierać działania na rzecz ograniczenia najbardziej katastrofalnych skutków zmiany klimatu, a także uniemożliwić koncernom energetycznym dalszy rozwój energetyki opartej o paliwa kopalne. Nadal nie udało się też realnie wyeliminować możliwości wykorzystania niezrównoważonej ekologicznie biomasy. Negocjatorzy zgodzili się na zamrożenie wykorzystania biopaliw, które w znacznym stopniu szkodzą różnorodności biologicznej (takich jak jak olej palmowy) na obecnym poziomie, stopniowo eliminując je do 2030 roku.