Zamiast umowy społecznej z prawdziwego zdarzenia mamy zmowę węglową i próbę podtrzymywania złudzenia, że status quo w górnictwie może trwać przez kolejne dekady. Porozumienie zawarte między rządem a górniczymi związkami zawodowymi nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwą transformacją. W zamian za wsparcie dla górnictwa, społeczeństwo nie otrzymuje nic w zamian. Porozumienie jest kompletnie oderwane od rzeczywistości i jest niczym innym jak oszukiwaniem górników i ich rodzin.

Terminy zamykania kopalń, które zakładają ostateczne pożegnanie się z węglem w 2049 roku są sprzeczne z interesem społecznym i gospodarczym kraju. Rodzimy popyt na węgiel będzie spadał zdecydowanie szybciej niż podawane daty zamknięć. Eksperci, którzy śledzą polski sektor energetyki i górnictwa nie mają wątpliwości, że tak odległy termin jest zupełnie oderwany od realiów  gospodarczych. 

Wydobycie węgla w Polsce skończy się dużo szybciej i to przede wszystkim z powodów ekonomicznych i geologicznych. Węgiel w Polsce zwyczajnie się kończy, a jego wydobycie jest drogie. Dalsze utrzymywanie na siłę górnictwa, podobnie jak energetyki węglowej się nie opłaca. Zarówno rządzący, jak szefowie górniczych związków zawodowych zdają sobie z tego doskonale sprawę, ale nie mają odwagi powiedzieć tego głośno, bo to by oznaczało konieczność wzięcia odpowiedzialności za zaplanowanie sprawiedliwej transformacji. 

Trudno też wyobrazić sobie, żeby Komisja zgodziła się na obiecaną przez rząd pomoc publiczną dla kopalń. Dopłaty do utrzymywania dalszego wydobycia byłyby niedozwoloną pomocą publiczną, na którą Komisja po prostu nie będzie się mogła zgodzić. Oczywiście rząd i związki zawodowe muszą sobie z tego doskonale zdawać sprawę.

Zamiast kompleksowego planu sprawiedliwej transformacji mamy zatem zmowę między rządem a związkami zawodowymi i generowanie błędnego przeświadczenia, że węgiel będzie można wydobywać aż do połowy wieku. Za tę fikcję najwyższy rachunek zapłacą szeregowi górnicy, którym zabiera się czas na przygotowania do zmian, które będą następowały w tempie znacznie szybszym niż jest to przewidziane w tzw. “umowie społecznej”. 

Rząd i przedstawiciele związków zawodowych powinni byli się skupić na tym, jak zapewnić górnikom możliwości przebranżowienia i znalezienia miejsc pracy w innych sektorach. Uzgodnione porozumienie to nic innego jak mydlenie oczu górnikom i społeczeństwu oraz uciekanie od odpowiedzialności za przeprowadzenie prawdziwej, sprawiedliwej transformacji. Rząd powinien jak najszybciej wyznaczyć rok 2030 jako datę graniczną odejścia od węgla i zaplanować prawdziwą sprawiedliwą transformację, na którą mielibyśmy szansę pozyskać fundusze z Unii Europejskiej.

Komentarz Joanny Flisowskiej – szefowej zespołu klimat i energia