Plama na szlaku morskim do polskich portów, zalane wybrzeże wyspy Bornholm i południowej Szwecji – Greenpeace prezentuje symulację komputerową wycieku z tankowca Eventin, przewożącego niemal 100.000 ton rosyjskiej ropy. Do awarii statku, która stała się podstawą symulacji, doszło 10 stycznia 2025 r.

Załoga straciła kontrolę nad 274-metrowym statkiem znajdującym się pomiędzy bałtyckimi wyspami Rugia i Bornholm. Gdyby doszło wówczas do wycieku, w ciągu miesiąca zanieczyszczone zostałyby chronione obszary morskie i przybrzeżne w Danii, Szwecji i Niemczech, a plama ropy utrzymywałaby się na najruchliwszych szlakach morskich na Bałtyku, między innymi na trasie promu Świnoujście – Ystad.   

Według symulacji – przeprowadzonej przez instytut badawczy Helmholtz-Zentrum Hereon na zlecenie niemieckiego oddziału Greenpeace – wyciek 50.000 ton ropy z uszkodzonego tankowca Eventin spowodowałby poważne zanieczyszczenie kluczowych siedlisk ptaków i ssaków morskich, a także ważnych terenów lęgowych wielu gatunków ryb bałtyckich. Kilka ton ropy naftowej zanieczyściłoby również wybrzeże należącej do Danii wyspy Bornholm, popularnej wśród polskich turystów. 

Wyciek ropy dotknąłby również kilku chronionych obszarów morskich i przybrzeżnych Szwecji, w tym Półwysep Falsterbo, najstarszy szwedzki rezerwat przyrody. Odgrywa on kluczową rolę dla ptaków wędrownych Europy Północnej i stanowi lęgowisko dla populacji dorsza.

Statek Eventin przewoził ropę naftową z Rosji i zmierzał w kierunku Kanału Sueskiego, gdy 10 stycznia 2025 roku stracił zasilanie i sterowność. Przez kilka godzin, w złej pogodzie dryfował niekontrolowany,  zanim niemieckie siły specjalne opanowały sytuację. Niesterowny tankowiec został odholowany do portu Sassnitz na Rugii, gdzie władze skonfiskowały zarówno statek, jak i ładunek.

Niemiecki instytut Helmholtz-Zentrum Hereon obliczył scenariusze wypadku, wykorzystując dane o prądach i wiatrach z Federalnej Agencji Morskiej i Hydrograficznej Niemiec. Punktem wyjścia hipotetycznego wycieku ropy jest miejsce, w którym tankowiec uległ awarii zasilania.

Tankowce rosyjskiej „floty cieni” pływające bez bandery i odpowiedniego ubezpieczenia nie tylko pozwalają Moskwie finansować wojnę przeciwko Ukrainie, ale stanowią też ogromne ryzyko ekologiczne.

Pomimo kilku rund sankcji ze strony UE, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, Rosja nadal eksportuje miliony ton ropy naftowej, korzystając właśnie z tak zwanej  „floty cieni”, składającej się ze starych, zużytych i często nieubezpieczonych lub ubezpieczonych w niewystarczający sposób tankowców. W przypadku tankowców pływających bez bandery, lub bez ubezpieczenia, gdyby doszło do wycieku, za likwidację szkód musieliby płacić podatnicy poszkodowanych krajów bałtyckich.

19 czerwca br. Polska, Dania (przejmująca od Polski półroczną prezydencję w Unii) i pozostałe kraje bałtyckie, a także Belgia, Holandia i Wielka Brytania, zgodziły się podjąć działania przeciwko „flocie cieni”. Jednak w okresie od 19 czerwca do 3 listopada 296 w pełni załadowanych tankowców kontynuowało rejsy z rosyjskich portów na Morzu Bałtyckim i przez Wielki Bełt. Ponad połowa tych jednostek była objęta sankcjami, a aż 37 z nich pływało bez bandery narodowej.

Kilka tygodni temu, w dniach 28-29 października, inny tankowiec „floty cieni” o ładowności 100.000 ton – 23-letnia Furia –  uległ awarii u wybrzeży Szwecji. Statek zatrzymał się, dryfował i kilkakrotnie sygnalizował problemy ze sterowaniem, po czym kontynuował rejs w kierunku Kanału Sueskiego ze znacznie zmniejszoną prędkością.