Mimo że w czasie kampanii wyborczej słyszeliśmy o środowisku tak dużo, jak jeszcze nigdy wcześniej, po wyborach kwestie klimatu i przyrody nie są na razie wymieniane wśród najwyższych priorytetów ewentualnego rządu partii demokratycznych. Polki i Polacy dali jasny sygnał swoimi głosami – mamy dość wycinania lasów, mamy dość trucia rzek i mamy też dość traktowania atmosfery jak ścieku, do czego przyzwyczaił nas PiS. Jeśli nowy rząd nie zajmie się pilnie ekologią, to zmarnuje ogromną szansę i zostanie rozliczony w kolejnych wyborach.
Komentarz Marka Józefiaka, rzecznika i eksperta ds. polityki ekologicznej Greenpeace Polska
Zaoranie wiatraków, wycinki Puszczy Białowieskiej i Puszczy Karpackiej, gigantyczny import węgla z Rosji, lex Szyszko, utopienie miliarda złotych w “wieżach Kaczyńskiego” w Ostrołęce, budowa zamku w Puszczy Noteckiej, pożary składowisk czy wreszcie katastrofa na Odrze – nie starczyłoby nam dnia na wyliczenie wszystkich skandali ekologicznych rządów Zjednoczonej Prawicy. Te skandale spowodowały skokowy wzrost zainteresowania społecznego sprawami ekologii. Po ośmiu latach rządów PiS możemy spojrzeć na systemowe efekty anty-ekologicznej krucjaty obozu Kaczyńskiego.
Protest aktywistek i aktywistów Greenpeace przeciwko zatruwaniu Odry przez kopalnie, fot. Max Zieliński/Greenpeace Polska
Za rządów PiS dramatycznie wzrosło uzależnienia naszego kraju od importu paliw, w tym węgla. Tylko w ubiegłym roku import ropy, gazu i węgla kosztował nasz kraj blisko 200 miliardów złotych. Staliśmy się krajem, który zamiast mądrze gospodarować energią i swoimi zasobami, na potęgę sponsoruje igrzyska sportowe i zbrojenia innych państw, często autorytarnych. Za rządów PiS dramatycznie wzrósł eksport nieprzetworzonego drewna, a głos społeczeństwa i świata nauki ws. lasów był zupełnie ignorowany. Ukoronowaniem tego procederu było uchwalenie na ostatniej prostej Lex knebel – ustawy, która pozwala pominąć konsultacje społeczne dla wielkich inwestycji. Nie ma też co ukrywać, że część problemów ekologicznych naszego kraju sięga swoimi korzeniami dużo głębiej i za rządów PiS tylko się pogłębiło. Ostatni park narodowy powstał w Polsce 22 lata temu.
Partie demokratyczne nie raz i nie dwa zapowiadały zielony zwrot i odcięcie się od niszczycielskich rządów PiS. Zarówno Koalicja Obywatelska, jak i Trzecia Droga oraz Lewica zapowiadały m.in. reformę Lasów Państwowych, wyłączenie 20 proc. lasów z wycinki i wykorzystania pełnego potencjału odnawialnych źródeł energii. Jednak trudno tych zapowiedzi szukać w medialnych wypowiedziach polityków o priorytetach nowego rządu.
Wycinka w Puszczy Karpackiej, Pogórze Przemyskie. Fot. Max Zieliński/Greenpeace Polska
Tymczasem tych spraw nie można odkładać na później. Musimy jak najszybciej zacząć naprawiać zniszczenia zadane polskiej przyrodzie i zacząć nadrabiać stracony czas dla transformacji energetycznej Polski. Każdy dzień zwłoki będzie miał konkretną cenę. Przykładowo, codziennie z Bieszczad wyjeżdża nawet 40 ciężarówek pełnych drewna! A przecież całe Bieszczady powinny być parkiem narodowym. Nie możemy pozwolić, by Puszcza Karpacka była nadal przerabiana na sklejkę i palety.
Jeśli partie demokratyczne naprawdę chcą zrealizować swoje postulaty przyrodnicze i klimatyczne, to na czele resortu klimatu i środowiska musi stanąć osoba, która swoim doświadczeniem i poglądami będzie gwarantować odcięcie od niszczycielskiej polityki PiS i Suwerennej Polski. Ministerstwo klimatu i środowiska nie może być traktowane jako nagroda pocieszenia dla polityka z trzeciego rzędu. Ta osoba musi mieć silną pozycję polityczną, która będzie ugruntowana np. stanowiskiem wicepremiera.
Nowy rząd nie może się zasłaniać wymówkami i nie może odwlekać realizacji swoich obietnic. Wiele spraw, które obiecały partie opozycji demokratycznej można zrealizować niemal od razu. Przykładowo, na terenach 25 planowanych parków narodowych można natychmiast, tymczasowo stworzyć rezerwaty. Nie wymaga to zmiany ustawy – rezerwaty są powoływane zarządzeniami regionalnych dyrektorów ochrony środowiska.
Wymówką nie może być też brak pieniędzy, gdyż tych nie brakuje. Obecnie pieniądze w ochronie środowiska są masowo przejadane. Przykładowo, Lasy Państwowe nie wiedzą wręcz już na co wydawać miliardy z wycinek naszych lasów. Tylko w ubiegłym roku przepisały trzy miliardy złotych na Fundusz Leśny, który jest używany do celów partyjnych. Na wynagrodzenia w Lasach przeznaczono dodatkowe 500 milionów złotych. W tym samym czasie parkom narodowym dotacje z budżetu państwa nie wystarczają często nawet na wypłatę wynagrodzeń.
Aktywiści i aktywistki Greenpeace protestują przeciwko budowie elektrowni węglowej w Ostrołęce. Fot. Greenpeace Polska
Innym przykładem marnotrawstwa rządów PiS jest system handlu emisjami EU ETS. W 2022 roku PiS przejadł 23 miliardy złotych, które trafiły do budżetu państwa ze sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Zamiast na ocieplenie polskich domów, instalację fotowoltaiki czy pomp ciepła, te pieniądze popłynęły jako rekompensaty do koncernów energetycznych czy do funduszu Covid-19 (!).
Po katastrofie na Odrze usłyszeliśmy od premiera Morawieckiego zapowiedzi twardych rozliczeń i pociągnięcia winnych do odpowiedzialności. Rządzący jednak szybko podkulili ogon, gdy okazało się, że głównym winowajcą są państwowe kopalnie węgla, które masowo zrzucają zasolone ścieki do Odry i Wisły. W Wiśle najprawdopodobniej tylko dlatego nie doszło do podobnej katastrofy jak w Odrze, gdyż nie występują w niej złote algi. Nowa władza musi się zająć realną ochroną polskich rzek. Trzeba zatrzymać plany betonowania największych polskich rzek forsowane przez PiS i pozwolić się odrodzić życiu w Odrze. Ale aby to się wydarzyło trzeba zatrzymać ogromne zrzuty solanek z kopalń. Czeskie kopalnie jakoś potrafią odsalać swoje ścieki i Odra wpływa do Polski jako rzeka pierwszej klasy czystości pod względem zasolenia. Najwyższy czas przestać traktować kopalnie jak święte krowy, których ochrona środowiska nie dotyczy.
Jeśli nowy rząd przegapi okazję na zielony zwrot, to zmarnuje ogromną energią społeczną, która kumulowała się przez osiem lat PiS-u. Liczne badania opinii publicznej wykonane na przestrzeni ostatnich lat pokazują, że ochrona przyrody i rozwój OZE to tematy, które łączą nas ponad podziałami. Politycy demokratycznej opozycji, nie zmarnujcie tej szansy, bo druga może się nie przydarzyć.